Co robić, jeśli kolejny rok nie umiecie sobie poradzić z agresją malucha? Podpowiada psycholog Edyta Żółtowska. "Przedszkolak" Edyta Żółtowska Między dziećmi zdarzają się szybkie wymiany ciosów. Co tam ciosy. Na tapecie bywają plucie, gryzienie, popychanie, drapanie. To, że się to zdarza, nie zwalnia nas, dorosłych, z obowiązku zajęcia się sprawą. Bo jeśli mama i tata nie zareagują już teraz, to niewinne przepychanki przedszkolaków mogą im wejść w nawyk. Jeśli dziecko uzna bicie za sposób rozwiązywania problemów, to będzie prawdziwy problem do rozwiązania dla rodziców. Jak stawiać dziecku granice Dzieci nie rodzą się z umiejętnością rozpoznawania i kontrolowania uczuć. Uczą się tego długie lata. Kilkumiesięczny malec sprawdza swoje możliwości, uderzając mamę w twarz i czekając, co ona zrobi. Wystarczy wtedy łagodnie, ale stanowczo złapać go za rączkę i powiedzieć: „Nie wolno bić”. Ważne, by powiedzieć to tak, by dziecko z intonacji głosu mogło odczytać, że rodzicom takie zachowanie się nie podoba. Agresywny przedszkolak Drugim ważnym momentem jest wiek 2–3 lat. Wtedy maluch, będąc w grupie, natrafia na pierwsze sytuacje, gdy coś idzie nie po jego myśli – czegoś chce, a nie może dostać, ktoś mu coś zabierze. Ponieważ nie wie jeszcze, co mógłby zrobić – uderza. I tu powinni wkroczyć rodzice. Dziecku trzeba powtórzyć komunikat „nie wolno bić”, przeprosić w jego imieniu poszkodowanego smyka, a jeśli nasz maluch nie przestaje – odizolować go od zabawy. Tym samym dostanie bardzo wyraźny sygnał: bijesz – nie będziesz się bawił. Gdy bije starszy przedszkolak, zazwyczaj w grę wchodzą już silne emocje. Kilkulatek w grupie rówieśników musi uporać się z wieloma trudnymi uczuciami. Przede wszystkim jest bez rodziców i musi podporządkować się zasadom (które czasem różnią się od tych stosowanych w domu). Poza tym jest jednym z wielu, a nie tym jedynym (jak przy mamie). Trzeba się dzielić, czekać na swoją kolej, znosić odrzucenie, niepowodzenie, pominięcie przez panią. A to wywołuje w dziecku cały wachlarz różnorodnych emocji – złość, smutek, wstyd, bezradność. Warto pamiętać, że jeśli dziecko bije, to niekoniecznie musi czuć złość – może również być smutne czy zakłopotane. Zalane uczuciami, z którymi jeszcze nie umie sobie poradzić. I tu po raz kolejny muszą wkroczyć rodzice. Sprawdź też: Jak sprawić, by dziecko Cię słuchało - 4 sposoby >> Co zrobić, gdy nasze dziecko bije „Adaś znowu uderzył Bartka”, „Julia gryzie dzieci”, „Patryk rzuca zabawkami i kopie w drzwi”. Gdy rodzice słyszą taką uwagę przedszkolanki, trochę się wstydzą, trochę złoszczą, ale z pewnością myślą: „Co ja mam zrobić!?”. Na szczęście... jest sporo sposobów, by pomóc smykowi. Najpierw rozmowa. Po trudnym dniu w przedszkolu malcowi należy się… wsparcie. Stało się coś, co zaburzyło jego spokój, nad czym nie zapanował. Dlatego postaraj się usiąść obok malca i bez nagany w głosie zapytaj: „Czy coś trudnego stało się dzisiaj w przedszkolu? Coś, co cię zdenerwowało. Opowiesz mi o tym?”. Powiedz to łagodnie, tak by dziecko wyczuło, że jesteś zainteresowana tym, co się Z NIM działo, a nie ukaraniem go. Gdy malec ma problemy ze znalezieniem przyczyny, poproś, żeby przypomniał sobie, co działo się przed tym, gdy uderzył kolegę, w co się bawił, z kim, co się wydarzyło. Może ktoś wepchnął się do kolejki, może go popchnął, zabrał zabawkę, albo może pani pochwaliła zamiast niego inne dziecko. Pobaw się w detektywa i postaraj odkryć, co się działo z malcem. Co mógł czuć? On sam może jeszcze nie potrafić tego określić. Pomóż mu w tym. Potem nazywanie uczuć. Kiedy ustalisz przebieg zdarzenia, określ emocje malca, ale w trybie przypuszczającym, nie narzucając mu tego, co czuło, raczej z zaciekawieniem tego szukając. Możesz powiedzieć np. „Chyba byłeś zły, co?”, „Może się zasmuciłaś? Ja bym się smuciła, gdyby koleżanka nie chciała się ze mną bawić”. Poszukaj tej emocji, która najbardziej pasuje twojemu dziecku, opisz, co się wtedy dzieje z człowiekiem. Zobacz też: Mama kontra przedszkolak - 5 rozwiązań najczęstszych problemów >> Teraz granice. I tu najważniejszy punkt programu. Maluchowi trzeba jasno wytłumaczyć, że ma pełne prawo czuć wszystkie te emocje. Ty w pełni je przyjmujesz. Ale nie wolno mu bić. Tego zachowania nie akceptujesz. Niezwykle ważne jest przyjęcie uczuć i zanegowanie zachowania, na które się nie zgadzasz. Powiedz np.: „Rozumiem, że się rozzłościłeś, ale nie wolno ci bić innych ludzi. Wymyślmy razem, co innego mógłbyś zrobić z tą złością”. A że dziecko nie ma przecież pomysłu, co mogłoby zrobić poza biciem, podsuń mu jakiś pomysł: może krzyknąć, powiedzieć „jestem zły, zły, wściekły”, podrzeć gazetę, uderzyć w poduszkę, pobiegać w kółko – zrobić cokolwiek, co pozwoli mu odreagować złość. Zróbcie naradę rodzinną, porozmawiajcie o tym, jak każde z was radzi sobie ze złością, smutkiem czy bezradnością. Dzięki temu przedszkolak dowie się, że to, co czuje, nie jest niczym dziwnym, że mama i tata też się borykają z tymi uczuciami. I jeszcze konsekwencja. Jednorazowy wybryk jest do omówienia. Jeśli sytuacja się powtarza, musicie zatrzymać przemoc. Za duże słowo? Niekoniecznie. Jeśli dorośli nie powstrzymają agresji dziecka, ono przyjmie ten sposób rozwiązywania konfliktów czy radzenia sobie z emocjami jako swój sposób na problemy i wejdzie mu to w nawyk. A nad nawykiem już trzeba się porządnie napracować, by go zmienić. Lepiej reagować od razu. Ustalcie, co się stanie, jeśli dziecko ponownie kogoś uderzy. To, że musi przeprosić, to oczywiste. Ale co dalej? Możecie zabronić oglądania bajki wieczorem, odstawić słodycze na tydzień, ustalić z panią przedszkolanką, że jeśli malec uderzy, to siada na krzesełku na kilka minut i nie wolno mu się bawić z dziećmi przez jakiś czas. Sprawdźcie, co poskutkuje. Ważne, aby konsekwentnie się tego trzymać. Po takim incydencie powtarzać: wolno ci czuć, nie wolno ci bić. I egzekwować ustaloną karę.
Wtedy już nawet nie zwracał uwagi na to, że rodzice są w domu. - Kiedyś nasikał do kubka, i kazał mi to wypić. co sobie zażyczy. - Gdy rodzice byli w domu, wychodziliśmy do budynków
Co robić, jeśli stracisz swoje dziecko z oczu? No właśnie, co? Jak wiadomo, mam trojaczki. Jestem bez przerwy w sytuacji, kiedy jestem z dziećmi sama. A to na placu zabaw, a to na plaży, a to w sklepie. Zwykle mam oczy wkoło głowy i zwracam uwagę na każdy szczegół. Co kilka wręcz sekund robię „test widoczności”, co znają już matki, z którymi się koleguję i rodzina. Skanuję teren, odliczam do trzech, uff, wszyscy są. Niestety, większość osób tak robi, a i tak ciągle zdarzają się porwania każdym razem, kiedy widzę w telewizji takie newsy albo kiedy o nich słyszę czy czytam, czuję ból tych rodziców, rozpacz matki, złość i bezsilność. I oblewa mnie zimny pot. Nie chcę nawet myśleć o tym, co by było, gdyby. Ale musimy o tym myśleć, rozmawiać i w jakiś sposób zapobiegać tym właśnie, co by było, gdyby? Co robić, jeśli stracisz swoje dziecko z oczu? W takiej sytuacji liczą się przecież sekundy. Sekundy, które mogą uratować życie dziecka! Warto więc się zastanowić i mieć w pogotowiu ostatnio w kilku miejscach rewelacyjną wskazówkę, opartą na działaniach policji w przypadku udaremnionej (na szczęście) próby porwania dziecka, która zdarzyła się kilka tygodni temu. Rodzina wybrała się na spacer na festyn, czteroletni chłopczyk cały czas trzymany był przez swoją mamę za rękę. Zatrzymali się przy straganie, na którym matka chciała coś obejrzeć. Kiedy kilka minut później się obejrzała, chłopca już nie było. Sytuacja, jakich miliony przeżywamy każdego dnia, prawda?Na festynie było sporo policji, która bardzo szybko wychwyciła rodzinę, która, krzycząc imię chłopca, przeszukiwała teren. Policja zatrzymała rodzinę, zebrała najpotrzebniejsze fakty i zamiast krzyczeć „Jasiu” (kto z nas by na to zareagował, z ręką na sercu?), krzyczała „zginął chłopiec, Jaś, blondyn, 4 lata, ubrany w czerwoną koszulkę i niebieskie spodenki, widziałeś go”? Wszyscy szukający powtarzali to zdanie jak mantrę. Chłopiec znalazł się 15 minut później, był już w miarę daleko. Niestety, dziecko nie oddaliło się samo, chłopiec twierdził, że jakiś łysy miły pan chciał mu pokazać prawdziwy statek piratów i szli w tamtym akurat to zdanie uratowało tego chłopca? Wołanie dziecka po imieniu nic nie wskóra, bo przecież, wiedząc, jakie są dzieci, na luzie, na wakacjach, nie zakładamy najgorszego scenariusza. Ot, jakaś mama szuka dziecka, często nawet się nie oglądniemy, zajęci sobą. Co innego, kiedy słyszymy „zginęło dziecko”, wtedy wielu rodziców, w geście solidarności, może się zatrzyma i spróbuje pomóc. W tym przypadku policja twierdzi, że było to porwanie prawdopodobnie niezaplanowane, porywacz po prostu szukał w ten dzień okazji, zauważył chłopca bez opieki i postanowił tą sytuację chwili, kiedy kilkanaście osób wykrzykuje charakterystyczne cechy takie jak wiek, kolor włosów i ubrania, dziecko przestaje być anonimowe. Porywacz prawdopodobnie spanikował, cały teren był skanowany w poszukiwaniu blondynka w czerwonej koszulce, szanse oddalenia się gdziekolwiek z dzieckiem o takiej charakterystyce się zmniejszyły. I to uratowało tego tą wskazówkę. Trzymam kciuki, aby nigdy nie była Ci potrzebna. Mam jeszcze kilka takich tipów, które polecam więcej dzieci (tak jak my) ustal, kto ma które dziecko na oku. To jest bardzo ważne i nam wielokrotnie uratowało wyjścia w miejsca, gdzie dziecko łatwo zgubić, na przykład właśnie na takim festynie. Zwykle ustalamy – ja mam na oku to i to dziecko, Ty pilnujesz trzeciego, kiedy jesteśmy gdzieś z dziadkami, każde dziecko ma przypisanego dorosłego do opieki. Robimy tak, bo jeśli pilnujesz wszystkich, Twoja uwaga może być rozproszona. Jeśli pilnujesz jednego dziecka czy dwójki, skupiasz się na tym jednym lub dwójce. Masz wtedy większe szanse na zapewnienie wszystkim dzieciom od pewnego wieku należy wpajać zasady bezpieczeństwa. Podam przykłady zasad w moim domu. Powtarzamy je tuż przed wejściem na zatłoczony koncert, urodziny kolegi w parku, czy do centrum czas musisz widzieć mamę. Nawet, jeśli jesteś daleko, jeśli podniesiesz głowę, widzisz mamę. Od czasu do czasu pomachaj mamie, żeby wiedziała, gdzie jesteś i żebyś Ty wiedział, gdzie jest mama. Jeśli chcesz się pobawić gdzieś indziej – powiedz mamie, pójdziemy w inne miejsce. Jeśli nie widzisz mamy, podejdź bliżej miejsca, gdzie jest mama. Traktuję to na tyle poważnie, że jeśli mówię dzieciom – jestem tutaj, tu jest miejsce zbiórki, nie oddalam się. Działa mi to w parkach i na placach zabaw, gdzie dzieci bawią się z innymi dziećmi w wielkim tłoku. To dlatego moje dzieci zawsze wiedzą, gdzie ja jestem. Do toalety chodzimy całą trójką, nawet jeśli skorzystać musi tylko jedna osoba. Nie wszyscy ludzie są dobrzy. Nigdy nie wolno Ci brać jedzenia od nieznajomych, nie wolno nigdzie z nimi chodzić, wsiadać do samochodu, nawet jeśli chcą pokazać Ci pieska lub coś fajnego. Jeśli ktoś Cię czymś częstuje, spytaj mamy, czy możesz to zjeść. Znane są na świecie przypadki uprowadzeń dzieci z miejsc publicznych na tak zwanego “pieska”. Podchodzi pan i mówi o cześć, piesek mi zginął, zobacz, taki malutki, szczeniaczek, pomożesz mi szukać, chodź, razem na pewno go znajdziemy. Uwaga: powtarzamy dzieciom, że dorośli nie proszą dzieci o pomoc. Nie chodzi tu o przytrzymanie drzwi, czy poniesienie siatki, do czego oczywiście w granicach rozsądku i grzeczności zachęcamy, ale co przecież zwykle i tak dzieje się w naszej obecności lub w miejscach bezpiecznych – w szkole, czy w otoczeniu rodziny. Chodzi o sytuacje gdy zupełnie obcy dorosły prosi dziecko o pomoc. Jeśli się zgubisz, zostań w tym samym miejscu, tam znajdzie Cię mama. Nigdzie nie odchodź i się nie oddalaj, zostań w tym miejscu, gdzie jesteś. Taką sytuację już przerobiłam. Na wakacjach zgubiła nam się kuzynka. W efekcie na zatłoczonej, nadmorskiej spacerowej uliczce, ona chodziła w jedną stronę, my w drugą i tak w kółko, dopóki nie przypomniałam sobie tej wskazówki i nie stanęłam w dość widocznym, centralnym miejscu, kuzynka, już w lekkiej rozpaczy, wpadła na mnie po kilku minutach (które dla mnie trwały wieczność). Można też z dzieckiem ustalić miejsce zbiórki, w zależności co będzie łatwiejsze w danej sytuacji. Jeśli się zgubisz, podejdź do ochrony i poproś o pomoc. Ćwiczymy kilka razy jak nazywa się mama, jak się nazywa dziecko, nasz adres. W miarę możliwości pokazuję dzieciom na początku jak wygląda i gdzie znajduje się ochrona, lub kasa czy informacja, zależnie od miejsca. Uwaga: dzieci nigdy nie straszymy Policją, Strażą czy ochroną. Jeśli będziemy w domu powtarzać “zabierze Cię Pan Policjant”, czy podobne komunikaty, dziecko może bać się poprosić o pomoc. Jeśli ktoś chciałby Cię gdzieś zabrać, podnieść, przenieść, gdzieś Cię ciągnął, głośno krzycz „pomocy, ratunku”. Uwaga: uczymy dzieci w sytuacjach kryzysowych krzyczeć „pomocy” NIE „mamo” (lub tato), bo wtedy ktoś może uznać, że dziecko zwyczajnie woła swoją mamę i nie będzie reagować. To bardzo ważna wskazówka, zapamiętaj ją i ucz tego swoje dziecko. Jeśli wybierasz się za granicę, naucz swoje dziecko krzyczeć “HELP”. Nie martw się – krzyk swojego dziecka na pewno rozpoznasz. Udowodniono, że ludzie szybciej reagują na okrzyk „pomocy”, niż mamo (jeśli, tak, jak ja, słyszysz „mamo” tysiąc razy dziennie, pewnie domyślasz się, dlaczego ludzie często na to nie reagują). Niestety już zdarzyła się nam taka sytuacja w Dubaju, kiedy miło wyglądająca, starsza kobieta, wzięła w sklepie moją córkę za rękę i zaczęła ją gdzieś ciągnąć. Córka, wtedy pięcioletnia, zaparła się nogami i zaczęła bardzo głośno, przeraźliwie krzyczeć. Podobno ta Pani chciała sobie zrobić z córką zdjęcie!Ze szkoły, od kolegi, czy z placu zabaw odbiera Cię dzisiaj mama, tata, babcia – zawsze ustalam to z dziećmi i one doskonale to wiedzą. Mam nadzieję, że nie wyszłyby na przykład z płatnego placu zabaw z kimś obcym, kiedy to pół godziny wcześniej im powtórzyłam, że to ja je odbieram. Dobrym pomysłem jest utworzenie hasła, które zna tylko dziecko i osoba, która je odbiera. Dziecko musi być na tyle duże, aby zrozumieć, że nie powinno wyjść z placówki z osobą, która nie zna hasła. Hasło bywa zdradzieckie, kiedyś próbowałam to z moimi dziećmi. Hasło znała cała szkoła. U mnie się to nie sprawdziło, bo, z obawy przed pedofilią, powtarzam dzieciom, że przed rodzicami nie ma sekretów i w domu unikamy słowa sekret, więc dla moich dzieci pojęcie sekretu w tamtej chwili było abstrakcją. Były za małe, aby zrozumieć, że są złe i dobre sekrety. Działa to jednak w bardzo wielu domach. Kolejnym pomysłem jest zapisanie dziecku, na przykład na ręce, numeru telefonu do rodzica. Dziecku należy przypomnieć, aby pokazało numer, jeśli się zgubi. Pamiętajmy też o tym, żeby ten telefon mieć przy sobie, włączony i naładowany. Jeśli wychodzisz z dzieckiem na imprezę plenerową, zrób mu wcześniej zdjęcie, aby pamiętać jak dzisiaj wygląda. W przypadku poszukiwań łatwiej i szybciej pokazać zdjęcie dziecka, niż silić się w okropnym napięciu i nerwach, na opisy. Po każdym wyjściu chwalę dzieci, jeśli zauważę pozytywne zachowania, które wbijam im do głowy. Przypominam o tym cały czas i praktykuję nawet wtedy, kiedy miejsce jest w miarę bezpieczne. Wierzę, że dzięki temu dzieci wiedzą, jak istotny jest temat bezpieczeństwa. Traktujemy ten temat bardzo poważnie. Chodzi przecież o coś najcenniejszego, co to wszystko nigdy Ci się nie przydało. Warto jednak zapamiętać, podać się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!
Czy twoim rodzice są na ciebie źli gdy przyniesiesz 1 z jakiegoś przedmiotu? 2012-02-05 17:09:29; czy rodzice wasi byli by źli? 2009-06-09 19:28:53; Czy gdybyś miałą średnią 4,45 rodzice by byli na cb źli? 2010-06-28 15:39:21; Czy twoi rodzice są źli za oceny ? 2012-01-10 18:22:21; Jak zwracali się do Ciebie rodzice, kiedy byliRodzina „Pomóżcie, nie mam pojęcia, co robić! Rodzice mojej dziewczyny Ani złapali nas… na seksie. Miało ich nie być, ale okazało się, że zepsuł się samochód i musieli wrócić. Kiedy weszli do domu, my robiliśmy to na kanapie w salonie… Koszmar, uciekłem stamtąd bez słowa pożegnania. Co dalej, czy to oznacza koniec naszego związku?” Grzegorz, 18l. Sytuacja, jaka przydarzyła się Grzegorzowi, to koszmar z wyobraźni wielu nastolatków. Niestety, czasem najgorsze z najgorszych wyobrażeń staje się realnym „wypadkiem”. Co należy wówczas zrobić? Tylko spokojnie – czyli gdy to twoi rodzice To Twoi rodzice przyłapali cię na seksie. Co robić? Na początek warto oczywiście porozmawiać z rodzicami. Być może sami poruszą ten temat (albo nawet wykrzyczą, co myślą na ten temat i zabronią ci wychodzić z domu „do końca życia”), może też być tak, że będą zbyt skrępowani, by w ogóle rozpocząć rozmowę. Jednak niezależnie od ich zachowania, warto poczekać na spokojny moment. Dać wszystkich chwilę wytchnienia, a rodzicom czas na otrząśnięcie się z szokującego widoku (tak, dla nich to także musiał być wstrząs). Kiedy już atmosfera stanie się znacznie spokojniejsza, czas na rozmowę. Najlepiej zacząć od kubka kawy albo herbaty i powiedzieć wprost – „Chciałabym/chciałbym poruszyć temat tego, co zaszło”. Powiedz, że jest to dla ciebie koszmarnie trudne i krępujące, ale nie chcesz zostawiać sytuacji niewyjaśnionej. Przede wszystkim, jeśli uprawialiście seks na kanapie albo – co najgorsze z możliwych – w łóżku rodziców, musisz ich za to bardzo serdecznie przeprosić. Możesz też dać im jakiś upominek – np. nową pościel , którą kupisz z kieszonkowego. Ponadto bardzo ważne jest, aby przyznał/-a, że jest wam obojgu tak szalenie wstyd, że nie wiecie, jak się zachować. Niech wiedzą, ze twojemu chłopakowi czy dziewczynie jest również szalenie przykro i że być może wstydzi się teraz „pokazać”. Pamiętaj, że jeśli rodzice są na ciebie bardzo źli, to najprawdopodobniej z powodu odkrycia, że… już to robisz oraz niepokoju i potencjalną ciążę. Musisz zatem ich uspokoić – wyjaśnij, że jesteś odpowiedzialny/-a i używanie stosownego zabezpieczenia. Jeśli jednak tak nie jest – to przejdź do artykułu o zabezpieczeniach i przede wszystkim – zacznij ich używać! Jeśli jesteś po drugiej stronie A co, gdy jesteś chłopakiem/dziewczyną swojej sympatii, który teraz nie ma odwagi pokazać się w domu jej/jego rodziców? Cóż, czeka cię szalenie trudne zadanie. Na pocieszenie jednak ważna informacja – to oczywiście nie oznacza końca związku. Być może, jeżeli wasza miłość przetrwa wiele lat, będzie to anegdotka na każdych urodzinach i wszystkich weselach, ale z całą pewnością z czasem stanie się zabawna, a nie przerażająca. Nie zmienia to jednak faktu, że musisz, KONIECZNIE musisz zareagować. Nawet, jeśli twoja dziewczyna czy chłopak ci to odradza, ty pokaż klasę i wykaż się odwagą. Kup kwiaty albo wielkie opakowanie czekoladek, przyjdź do domu swojej sympatii i powiedz po prostu „Przepraszam. Jest mi niewyobrażalnie przykro z powodu tego, co się stało. Mam nadzieję, że nie straciłem wszystkiego w Państwa oczach”. Jeśli trzeba – naucz się tej regułki, bo użycie dokładnie takich słów jest naprawdę ważne. Cenna nauczka Warto pamiętać, że to, co można wybaczyć raz, może stać się niewybaczalne… po raz drugi. Jeśli już raz zostaliście przyłapani na seksie – nie może to stać się ponownie! Dlatego albo zamykajcie drzwi i zostawiajcie klucz w środku albo po prostu chowajcie się w swoim pokoju.
Gdyby ktoś chciał zrobić z tym porządek, musiałby wyrzucić ok. 20 proc. księży, a przecież duchownych coraz bardziej brakuje. Jedni mają gosposie, a inni "misiowe dni". Co to są "misiowe dni"? Tak mówiło się na dni, gdy kiedyś na basenie Opolu spotykali się geje.
Kiedyś przekonasz się o tym, chociaż teraz pewno inaczej ci się wydaje.”. – Zofia Nałkowska. „Kochamy zanadto nasze dzieci, a za mało naszych rodziców.”. – Alfred Aleksander Konar. „Dziwne jest to, że nie tylko dzieci dojrzewają. Ich rodzice również.”. – Janina Michalak.
Przebudźcie się! — 2012 g 5/12 ss. 19-21 Młodzi ludzie pytają WYOBRAŹ SOBIE TAKĄ SYTUACJĘ: Jest piątek, szósta wieczorem. Siedemnastoletni Kuba szybko zbiera się do wyjścia. „To na razie!” — rzuca rodzicom w nadziei, że nie zadadzą mu standardowego pytania. Jak zwykle się przeliczył. „Kubusiu, o której będziesz w domu?” — pyta mama. Kuba przystaje: „Ee... nie musicie na mnie czekać”. Otwiera drzwi i próbuje się wymknąć. Ale wtedy odzywa się ojciec: „Jakub, poczekaj!”. Chłopak zamiera i słyszy stanowczy głos: „Znasz zasady. Punkt dziesiąta jesteś z powrotem. Bez dyskusji”. „Ale tato...”, jęczy Kuba, „wiesz, jak mi głupio przed innymi, kiedy muszę tak szybko wracać?”. Ojciec jest nieugięty: „Punkt dziesiąta. Bez dyskusji”. BYĆ może sam przeżyłeś coś podobnego. Mogło chodzić o czas powrotu do domu, muzykę, towarzystwo czy ubiór — rodzice wprowadzili jakieś zasady i nie chcieli ustąpić ani na krok. Zobacz, jak o tym opowiadają twoi rówieśnicy: „Po ślubie z mamą ojczym przyczepił się do mojej ulubionej muzyki. Musiałem wyrzucić wszystkie płyty!” (Brandon)*. „Mama krytykuje mnie, że jestem odludkiem. Ale kiedy chcę z kimś gdzieś wyskoczyć, nie pozwala mi, bo mówi, że nie zna tej osoby. To takie denerwujące!” (Karolina). „Tata i przybrana mama chcą, żebym nosiła workowate T-shirty. W dodatku tata uważa, że jeśli krótkie spodenki nie zakrywają kolan, to są za krótkie!” (Serena). Co mógłbyś zrobić, jeśli w jakiejś kwestii nie zgadzasz się z rodzicami? Czy możesz to z nimi przedyskutować? „Rodzice zazwyczaj mnie nie słuchają” — twierdzi 17-letnia Joasia. A 15-letnia Paulina mówi: „Kiedy czuję, że rodzice mnie nie rozumieją, po prostu się nie odzywam”. Nie poddawaj się tak szybko! Rodzice mogą być bardziej chętni do słuchania, niż ci się wydaje. Pomyśl: Nawet Bóg słucha ludzi, gdy przedstawiają Mu swoją sprawę. Na przykład wysłuchał Mojżesza, gdy ten wstawiał się za nieposłusznymi Izraelitami (Wyjścia 32:7-14; Powtórzonego Prawa 9:14, 19). Być może uważasz, że twoi rodzice nie są tak elastyczni jak Bóg. Trzeba też przyznać, że Mojżesz przedstawiał Jehowie bardzo poważną kwestię — w grę wchodziły dalsze losy całego narodu — a tego nie da się porównać na przykład z kwestią późniejszego powrotu do domu. Jednak pewna reguła jest niezmienna: Jeżeli twój wniosek będzie zasadny, to osoby sprawujące władzę — w tym wypadku twoi rodzice — mogą być skłonne cię wysłuchać. Kluczem do sukcesu jest odpowiednie przedstawienie sprawy. Poniższe kroki pomogą ci robić to skuteczniej: Sprecyzuj problem. Zapisz poniżej, na jakim tle dochodzi do nieporozumień między tobą a rodzicami. Ustal, co czujesz. Zapisz, jakie emocje wzbudza w tobie stanowisko rodziców — na przykład jest ci przykro z powodu ich braku zaufania, smutno, czujesz się skrzywdzony albo zakłopotany. (W scence z początku artykułu Kuba czuje się zakłopotany, że ze względu na sztywne reguły rodziców musi wcześniej opuszczać towarzystwo). Postaw się w sytuacji rodziców. Wyobraź sobie, że jesteś rodzicem i twoje nastoletnie dziecko przychodzi do ciebie ze sprawą, którą zapisałeś w punkcie 1. Co by cię najbardziej niepokoiło i dlaczego? (Na przykład rodzice Kuby mogliby martwić się o jego bezpieczeństwo). Ponownie przemyśl sprawę. Odpowiedz na poniższe pytania: Czy dostrzegasz, pod jakimi względami rodzice mają rację? Jak możesz pokazać, że bierzesz pod uwagę ich obawy? Porozmawiaj z rodzicami i spróbujcie wypracować wspólne rozwiązanie. Zastosuj powyższe wskazówki oraz podpowiedzi z ramki „Skuteczna komunikacja”. Niewykluczone, że dzięki temu uda ci się rozmawiać z rodzicami w sposób bardziej dojrzały. Taki właśnie charakter mają relacje Kasi z jej mamą i tatą. Opowiada ona: „Kłótnia z rodzicami prowadzi donikąd, z góry jesteś na straconej pozycji. Nauczyłam się, że jak jest problem, to trzeba go obgadać. Prawie zawsze udaje nam się spotkać w połowie drogi i wszyscy jesteśmy zadowoleni”. Więcej artykułów z serii „Młodzi ludzie pytają” znajdziesz na stronie internetowej
.